Na ostatnim Marszu dla Wyzwolenia Zwierząt, jeden z przechodniów zaczepił mnie i zapytał o co właściwie nam chodzi. Nie był to żaden atak, tylko szczera ciekawość. Nie pamiętam dokładnie co odpowiedziałam, jakiś ogólnik, typu, że jest to że jest marsz wyzwolenia zwierząt i żądamy poprawy ich traktowania, ale on dalej nalegał, “-No, to wiem, ale tak bardziej konkretnie. Jakieś postulaty?”
Ze wstydem przyznaję, że nie potrafiłam na to odpowiedzieć. Tego jest tak dużo, i trudno to zawrzeć w jednym zdaniu, które byłoby jasne i zrozumiałe dla przeciętnego przechodnia. Od tej pory bardzo dużo o tym myślałam–o marszu, dlaczego było nas tak mało, i o tym pytaniu–dlaczego nie umiałam na nie odpowiedzieć. A przecież jest to podstawowa sprawa.
Jeśli nie najważniejsza.
Aby mieć ustalony konkretny cel, zawrzeć go w wymiernych i możliwych do zrealizowania postulatach i wyznaczyć horyzont czasowy, w którym powinny zostać osiągnięte.
Jest niezmiernie ważne, abyśmy ustalili jasne, konkretne i możliwe do osiągnięcia cele, wyznaczyli horyzont czasowy na ich wprowadzenie, a następnie zjednoczyli się wokół tych celów i skupili nasze działania na wprowadzaniu ich w życie.
Nasze działania wprowadzają zmiany, ale nie dość szybko.
Nasza uwaga jest zbyt rozproszona.
Nie mamy jasno zdefiniowanych celów; czasami jesteśmy zbyt radykalni, często nie dość radykalni.
Na przykład, “Wyzwolenie zwierząt” jest wspaniałym celem i z całego serca go popieram i życzę sobie, aby spełnił się JUŻ DZIŚ. ALE… CO TO TAK NAPRAWDĘ OZNACZA???
Czy chodzi o uwolnienie wszystkich zwierząt z farm, laboratoriów, schronisk i ogrodów zoologicznych?
I co potem? Gdzie miałyby się udać? Jak miałyby przeżyć?
Dla przeciętnego odbiorcy jest to niezrozumiałe, wręcz przerażające.
Na pewno niepraktyczne, a nawet niehumanitarne. I zupełnie szalone.
“Bardziej humanitarne praktyki rolnicze,” które doprowadzą do podniesienia „dobrostanu zwierząt” to kolejny cel, który brzmi jak coś do czego powinniśmy dążyć, ale co to tak naprawdę znaczy? Nie przeczę, że dla zwierząt, które cierpią na fermach przemysłowych, oszczędzenie im jakiejś części tortur i bólu ma znaczenie. Ale jaki sygnał to wysyła? Że dobrze jest niszczyć środowisko i zabijać zwierzęta tak długo, jak długo nie są one drastycznie maltretowane. No bo czy naprawdę istnieje coś takiego jak humanitarne wykorzystywanie i zabijanie?. Dla większości ludzi jedzących mięso może to być dobra wymówka, żeby nie robić nic więcej. Mogą czuć, że takie produkty są wystarczającą alternatywą dla diety roślinnej.
Po co mieliby się starać zostać weganami, skoro jedzą mięso “karmione trawą, bezklatkowe, humanitarnie hodowane i zabijane (czy to w ogóle jest coś takiego??!), które codziennie doglądają, głaszczą i może jeszcze czytają mu wiersze”.
Choć być może zmniejszy to nieco ból, to przecież nie tylko o to w tym wszystkim chodzi.
Bo tak naprawdę nie pomoże to wcale zmniejszyć liczebności zwierząt, które są hodowane i zabijane; A WRĘCZ PRZECIWNIE, będzie ich coraz więcej, bo ludzie przestaną się ograniczać.
Takie podejście po prostu zwalnia ludzi z poczucia odpowiedzialności za to co robią.
Czy celem powinno być przekonywanie ludzi, aby przeszli na weganizm? Aby ograniczali spożywanie mięsa i innych produktów zwierzęcych? Roślinne poniedziałki lub piątki? Albo coś innego w tym stylu?
Na pewno weganizm jest celem, który jest bliski mojemu sercu i powinien być jednym z głównych, który przyświeca wszystkim działającym na rzecz praw zwierząt.
Jednak czy poleganie na indywidualnych zmianach wystarczy?
Ale choć wierzę, że ważne jest, aby prosić ludzi o zmianę, ale nie możemy na tym poprzestać.
Musimy być strategiczni w naszym działaniu i skoncentrowani na naszych wysiłkach – i żądać systemowych zmian od naszych polityków i decydentów.
Na szczęście są już próby ogarnięcia tego i zjednoczenia całego ruchu na rzecz zwierząt i planety wokół wspólnych postulatów.
Jednym z nich jest Traktat Roślinny, który daje mi nadzieję na lepszą przyszłość nie w jakiejś dalekiej, odległej perspektywie, ale już wkrótce. Postulaty Traktatu Roślinnego mogą zacząć być wprowadzane już dziś lub jutro.
Nasza Europosłanka Sylwia Spurek zaproponowała swoją Piątkę dla Zwierząt, za którą oblała ją fala hejtu i szyderstw, zwłaszcza–UWAGA!–za postulat zakazu wędkarstwa! Z całego serca popieram wszystkie postulaty tej piątki, i mam nadzieję, że takich polityków i polityczek będzie coraz więcej i że wszyscy, którym zależy na poprawie losu zwierząt staną za nią murem i będą głośno ją popierać.
Oczywiście, do wprowadzania jakichkolwiek zmian potrzebna jest presja wywierana na tych, którzy podejmują decyzje i edukacja społeczeństwa, o tym, dlaczego te zmiany są w interesie nas wszystkich.
Potrzebne jest też kommpleksowe wsparcie tych producentów żywności, którzy w tej chwili polegają na “produkcji” zwierzęcej. Trzeba im pokazać nowe możliwości rozwoju i przekonać, że mogą oni być siłą napędową radzenia sobie z kryzysem klimatycznym i degradacji środowiska. Dać im misję uratowania świata. Zainspirować, nie tylko krytykować i poniżać.
Dlatego właśnie tak ważny jest Traktat Roślinny, który określa jasne cele i działania do podjęcia.
Traktat Roślinny daje mi nową nadzieję i entuzjazm do działania.
Dowiedz się więcej na PlantBasedTreaty.org.
Podejmij wyzwanie Aktywizm w Sieci (szczegóły wkrótce).